Wash’e położone na FT 17

Wash’e, bo nie ograniczyłem się do położenia jednego koloru, ani rodzaju tej techniki. Gotowe produkty hiszpańskich producentów nauczyły modelarzy do dość ograniczonego stosowania tej techniki, bo są gęste i trudno zmywalne. Nasze Oil Washe to przeciwny kierunek — maksymalna transparentność względem racjonalnego efektu, silny mat, efekt delikatnej warstwy brudu, którą można dowolnie modulować i formować bez konieczności zmywania całego modelu jakimiś tam wacikami. Bo na co to komu?!

Z ciekawostek — nie używałem żadnego bezbarwnego lakieru do zabezpieczenia powłoki pomalowanej Tamiya. W ogóle. Łosze kładłem na dość matową powierzchnię farby, bo i tak zależało mi na silnym jej zabrudzeniu. Wszak model operował w okopach. To znaczy pojazd, którego model replikuję. Użyłem Earthy Grime, czyli Ziemisto Brązowego Oil Wash, który kładziony jako ogólny wash osadza się na błotny, sucho ziemisty brud. Cały proces trwał… długo. Około cały dzień od rana do późnego wieczora w kółko zamiatałem poszczególne warstwy washa “w kąty”, symulując osiadłe stare zabrudzenia, potem nakładałem punktowo kolejne. A potem znowu pędzlem zanurzanym w OILS Thinner and Cleaner czyściłem z niepożądanych miejsc oraz tworzyłem strugi i zacieki. To zabawa trochę przypominająca malowanie… brudem. Dość powiedzieć, że cała praca jeszcze śniła mi się w nocy, tak wciągające i satysfakcjonujące jest to dla mnie zajęcie. Patrzenie jak model nabiera charakteru, z czystej zabawki w noszący ślady bitwy i użytkowania czołg to przednia zabawa.

Drugim łoszem z wyboru był Czarno Brązowy, aplikowany już głównie jako pin wash, czyli tylko w linie podziału płyt i wokół śrub/nitów. Miał on za zadanie wyłącznie wzmocnić i podkreślić bryłę i linie pojazdu. Wprawdzie pierwszy wash też tam wpływał, ale łącznie z brudzeniem całości to te linie jednak wizualnie zanikły. Ciemny brąz przywrócił je do życia.

Efekt? Zapraszam do Galerii.

Użyte produkty z oferty sklepu to:

z pozdrowieniem

Michał Wiśniewski